Pogłębioną rolę historii można też obserwować w trakcie spotkań różnych grup wsparcia, gdzie wykorzystuje się jej leczącą moc i działa to w obie strony. Słuchając czyichś przeżyć ćwiczymy empatię i korzystamy z doświadczeń opowiadającego. Mówiąc o sobie, oswajamy trudne przeżycia i mamy szansę spojrzeć na nie szerzej. Zrozumieć pewne rzeczy lepiej i wyciągnąć wnioski, które przełożą się na konkretne działania czy postawy. Dzięki pracy na historiach mądrzejemy.
Zwykle gdy idziemy do kina, sięgamy po książkę czy szukamy nowego serialu, nie myślimy o terapii. Robimy to dla czystej przyjemności – własnej lub wspólnej. Jednak wierzę, że nawet kino klasy B oswaja nasze lęki i czegoś uczy.
Jeśli wejść od kuchni w strukturę choćby kilku dobrych opowieści, widzimy, że zbudowane są na podobnych zasadach, tylko z innych klocków. A my – jako widz czy czytelnik – ciągle dajemy się nabrać na te same sztuczki. I lubimy to. Nawet, gdy za sprawą przyczyny i skutku, odnajdujemy się nagle o 3 nad ranem w połowie 3 sezonu serialu o piratach, a los każdego z nich jest nam co najmniej nieobojętny. I teraz pytanie kluczowe. Czy czas spędzony z nimi należy uznać za stracony? A jeśli tak, to czy kilka wieczorów z Bergmanem lub dajmy na to Iliadą, to zupełnie inna bajka? Wiele osób powiedziałoby, że tak. Po części się z nimi zgadzam, ale jest we mnie też głos, który mówi, że nie tylko kino czy książka klasy A to obcowanie z kulturą. Ta niższa półka, opatrzona często łatką popkultury lub mainstreamu, też może dać nam coś więcej niż czysty relaks. Poruszyliśmy już tę kwestię we wpisie o złych filmach.
Nie ma się co łamać. Opowieści i anegdoty mają nas w swojej opiece i nie da się funkcjonować inaczej. Nie uciekajmy od narracji – korzystajmy z niej. A przy tym dbajmy o to, żeby produkować własną. I mieć udział w budowaniu historii.
Bardzo ciekawie napisane, tekst skłania do refleksji i chwili zastanowienia się nad tym co sami l tym sądzimy
Dzięki za zachętę do tworzenia własnych narracji 😉
Fajnie jeśli narracje innych motywują nas i uczą na tyle dużo, że wzbogacają naszą własną narrację. Najgorzej, to chyba być bezczynnym obserwatorem i odbiorcą. Bo do tworzenia dobrej narracji każdy ma potencjał, tylko nie każdy o tym wie. I nie każdemu się chce 🙂
ciekawy wpis inspirujący
do tego właśnie zapraszamy 🙂
zgadzamy się w 100 procentach 🙂
dzięki 🙂
Tworzę własne narracje bardzo często… Kocham to robić 🙂
Trochę nie rozumiem tych klas. Kino klasy B, książka klasy A? Co to znaczy? 🙂