biegun

Wolność! Edam rozkoszował się wizją przestrzeni. Wyobraził sobie ogromny ocean. Mknął ponad nim przez czyste niebo. Pędził, nurkował głęboko w wodzie, a potem wznosił się ku słońcu…
Jak każdy pracownik umysłowy firmy odczuwał euforię przez kilkanaście minut po odłączeniu receptorów. Mógł znowu w pełni kontrolować swój wyobraz i cieszył się nim jak dziecko. Właśnie skończył pracę i razem z innymi zmierzał w kierunku platformy powrotnej. 
Taśma chodnika przesuwała się szybko, niosąc stłoczonych między barierkami ludzi. Edam stał w środku grupy, unieruchomiony, z rękami wzdłuż ciała. Mógł ruszać tylko głową. Ale po co miałby to robić? Od lat pokonywał tę trasę dwa razy dziennie, widział już wszystko.

Jego firma futuryzowała się. Pod czujnym okiem komputerów zarządu przeżywała swoje złote chwile. Na przykład dzisiaj maszyny ogłosiły ostateczne zniesienie przerw, co miało podnieść wydajność ludzkiego personelu o siedem procent. W trosce o dobrą kondycję oraz humor rozdawano witaminy i środki pobudzające. Na nocie informacyjnej znajdowało się oczywiście ostrzeżenie o możliwych problemach natury parafizycznej (drobne deformacje). 
Edam nigdy nie mieszał się do spraw większych od siebie i ze spokojem przyjął zmianę. Wierzył, że komputery wiedzą, co robić. Jego bezpośrednim przełożonym był naprawdę sympatyczny procesor. Po latach współpracy dogadywali się jak łyse konie.

Z autochodu przeszedł do kabiny transmitera. Wstukał cel podróży i po minucie był już na miejscu. 

Drzwi otworzyła krucha, piskliwa blondynka. Jego żona.
– Kupiłeś oliwki?
– Cholera, zapomniałem. 
– Dlaczego?! Przecież trzy razy powtarzałam…

Nie dokończyła, Edam cofnął czas.
Otworzyła drzwi, ale nie zdążyła zapytać.
– Nie mieli już oliwek. Może jutro będzie dostawa – mruknął, próbując ją minąć. 
– Naprawdę? – Zastawiła przejście. – Ale skoczysz jeszcze później, prawda? Jak już odpoczniesz, co? Naprawdę od rana mam na nie ochotę. Całą noc śniły mi się reklamy… W którymś z marketów na biegunie na pewno je mają. Skocz, kochany. Widziałam w katalogu. Gdzie on… Zaraz! Zaraz ci pokażę!

Otworzyła je po raz kolejny.
– Nie było oliwek. Wieczorem polecę na biegun i kupię – powiedział od razu.
– Naprawdę, byłbyś tak kochany? Od rana za mną chodzą.
– Pewnie.

Zdjął buty i przeszedł po dywanie, a zwierzątka rozmasowały mu stopy. Czuł się zmęczony. Usiadł w fotelu, który zaczął pieścić jego plecy i ramiona. 

W łazience dostrzegł na przedramieniu krostkę. Podważył ją paznokciem i zdrapał. Z otworu wysunął się drucik. Wyrwał go.
Kiedy do środka weszła Ava i spojrzała pytająco na coś, co trzymał, cofnął scenę.
Schował nitkę do kieszeni. Ava wzięła jeden z antykremów i wyszła. Jest taka niska, pomyślał. Cały czas wmawiał jej, że nie jest, ale jest. A co gorsze, nigdy nie zdecyduje się na operację. Wiedział to. Często pytała, czy powinna ją zrobić. Ale zawsze, kiedy próbował ją namówić, musiał później cofać. Pojawiał się ten obcy błysk w jej oczach. 

Ogolił się i nawilżył maścidłem. Poprosił lustro o audyt. Ekran zasugerował częściową wymianę skóry i parę aktualizacji. Czy rzeczywiście wyglądał już tak staro? Zaniedbał się ostatnio, pracował ciężej, bo zależało mu na sukcesie firmy. Koniec kwartału to zawsze trudny, ale i ekscytujący moment. Tyle rzeczy się dzieje!

Kiedy wrócił do pokoju, Ava przyjrzała mu się.
– A po co ty właściwie jedziesz na ten biegun? 
Na pewno kogoś ma, pomyślała. Ciekawe od jak dawna? Jeździ tam tak często, a o ilu razach nie wiedziała? Ile wyjazdów cofnął?
– Po twoje oliwki przecież. Zresztą lubię to miejsce. Biel mnie uspokaja. 

Jasne. Zamyśliła się. Cofnęła czas do momentu, w którym wrócił do pokoju. Powiedziała:
– Długo cię nie będzie?
– A co chcesz?

Cofnęła raz jeszcze.
– O której wrócisz?
– Nie wiem, szybko.
Dalej nic. Potrzebowała jakiegoś konkretu, czegoś, o co mogła zahaczyć.

Kiedy wrócił do pokoju, zapytała:
– Mogę jechać z tobą?
– Pewnie. Jeśli masz ochotę.

Bez sensu, nie o to jej chodziło. 
– Mam jechać z tobą?
– Jeśli masz ochotę. Pewnie.

– Chcesz, żebym z tobą pojechała?
– Jeśli masz ochotę…

Była uparta, więc chwilę próbowała, cofając raz za razem i dopiero dała za wygraną.
Edam, puszczony w ruch, kręcił się na krześle obrotowym. Bardzo ją to denerwowało, więc cofnęła o parę minut i odstawiła krzesło w kąt.
Ale skoro, zamiast usiąść, spacerował po pokoju, zdała sobie sprawę, że irytuje ją sama obecność. Zamknęła się w kuchni, a on wrócił na fotel. 

W krótkiej drzemce, którą sobie uciął, pływał między rybami. W bąbelkach powietrza unosiły się słowa i całe zdania, ale żadnego nie mógł odczytać. Wydało mu się to takie zabawne. Woda miała kolor ciepłozielony. Z daleka widział już porośnięty glonami wrak statku. W ładowni musi czekać skarb, pomyślał. I płynął, płynął, cały czas płynął w jego stronę.
Obudził się. Cofnął do momentu, kiedy Ava wyszła z pokoju. Posiedział jeszcze chwilę, pozwalając przedmiotom dokończyć masaż i wyszedł. Po drodze chwycił jeszcze pomarańczę. 


Na pokładzie promu dostał miejsce obok uroczej brunetki. Porozmawiali chwilę o pogodzie,  transporcie publicznym i sztucznych zwierzętach, a potem to cofnął. Wyczuł, że dziewczyna jest otwarta, więc zaproponował przejście na tematy osobiste. Zgodziła się. Miała na imię Lili i była biolożką. Opowiedział jej o swojej pracy, pochwalił się wzrostem wydajności. Przyznała, że w radzie zakładu, gdzie pracuje, jest jeszcze paru ludzi, ale ich czas już się kończy.
– Po prostu nie dają rady, nie wytrzymują tempa – wyjaśniła. – Wyobrażasz sobie, jaką to trzeba mieć głowę? Przerażające.
Sam często się nad tym zastanawiał, więc chętnie podjął temat: 
– Najgorsze, że nie potrafią tego przyznać. Nawet przy najnowszych aktualizacjach człowiek nie jest w stanie równać się z maszyną. To niedorzeczne. Mam nadzieję, że rząd będzie dalej interweniował w tej sprawie. Słyszałaś, co wymyślili w dystrykcie afrykańskim?
– Nie, nie słyszałam.
Wyczuł, że nie jest zainteresowana, więc cofnął i zmienił końcówkę wypowiedzi:
– Wybierasz się na zakupy?
Popatrzyła zdziwiona. Poczuł się jak debil i od razu cofnął. Co innego miałaby robić? Przecież nie jeździć na deskach i obrzucać się śniegiem jak zwierzęcy przodkowie z kart Historii. Strefy naturalne dawno zamknięto. I dobrze, tak jest bezpieczniej. 
Zbadał jeszcze parę tematów. Podróż była za krótka, więc kompulsywnie cofał, próbując rozgryźć dziewczynę. Chciał jej zaimponować, chciał, żeby zdradziła mu więcej danych, ale niezależnie od kombinacji, nie dostał nic poza imieniem. Lili nie chciała go wpuścić. Kiedy naciskał, wycofywała się i stawała zimna i przemądrzała. Raz nie wytrzymał. Rzucił się jej na szyję i zaczął dusić. Od razu cofnął, serce dostało na chwilę czkawki, ale szybko to ogarnął. Po kolejnych próbach znudził się rozmową i ostatnie minuty przelecieli w milczeniu. Wysiadł bez pożegnania.


Oliwki wyglądały słabo. W pierwszej chwili wyobraz przeszyła mu reklama pełnych, soczystych owoców z setką wykwintnych zastosowań, ale w rzeczywistości były drobne i sparciałe. Wsypał kilka garści do pojemnika. Ava je uwielbiała i musiała jeść przynajmniej dwa razy w tygodniu. Kiedy nie miała ich pod ręką, robiła się drażliwa. Bóg jeden wie, jakie rzeczy cofała. Czasami widział to po niej, Przyłapywał ją. Otrząsała się i na ułamek chwili miała w oczach to niezdecydowanie. Wiedział, że się gubi. Czasami w panice cofała seriami. Po tylu razach, czy była jeszcze sobą?
Poprzedni artykuł
Następny artykuł
ZOBACZ TAKŻE

18 KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE

ŚWIEŻE KOMENTARZE