Zainteresowanie scenarzystów niezinfiltrowanymi jeszcze na ekranie środowiskami kobiecymi prowokuje i owocuje. Zarówno w grupie wrestlerek, jak i więźniarek nie brak mocnych i złożonych charakterów. A sytuacje, w jakich stawiane są bohaterki, świetnie odmalowują ich rys psychologiczny. Oczywiście pojawiają się też wątki pokazujące, że w jedności siła – nawet jeśli chodzi o bunt w zakładzie karnym.
Oba seriale zdają się jednak mieć nieco większe ambicje. Społeczne zacięcie widać szczególnie w Orange, który skupia się na losach kobiet z różnych warstw społecznych. Więzienie jest idealną przestrzenią do ukazania ich zawiłych historii. Pętle przemocy, nierówność czy nadużywanie władzy to codzienność Litchfield. Wszystko to na szczęście doprawione jest solidną dawką humoru.
Glow to inna bajka. Znakomicie oddany klimat lat 80 jest areną osobistych historii na pozór niezwiązanych ze sobą niczym kobiet. Łączy je dopiero udział w dziwnym, seksistowskim przedstawieniu z rolą w którym każda radzi sobie po swojemu. Większość z nich zwyczajnie potrzebuje kasy, a Glow do wypłaty dodaje popularność w bonusie. A przynajmniej to obiecuje.
Obie produkcje są gratką dla tych, którzy lubią nietuzinkowych bohaterów i czarny humor. Oczywiście spodobają się na pewno sporej części kobiet. Nie warto jednak konkretyzować w tym przypadku widza idealnego. Orange i Glow wciągną każdego, kto lubi nieoczywiste historie i wie, że świat rzadko jest czarno-biały.
Normally I don’t read article on blogs, but I would like to say that this write-up very forced me to try and do so!
Your writing taste has been amazed me. Thank you, quite great post.
Stop by my blog post: cna certification course
здесь