Przede wszystkim czas to pojęcie pełne paradoksów. Z jednej strony doświadczamy go wszyscy, jest więc czymś naturalnym i prostym. Z drugiej najtęższe umysły filozofów i naukowców od wieków próbują bezskutecznie zgłębić jego istotę. A im głębiej sięgają, tym więcej pojawia się kłopotów. Jego natura przecieka im przez palce. Potwierdza to tylko trafność metafory mówiącej o rzece czasu. Co wiemy o nim, poza tym że płynie nieubłaganie?
Upływ czasu to rzecz względna
Z codziennych obserwacji wiemy, że to, jak szybko mija godzina, zależy od naszego podejścia i nastroju. Z całą pewnością istnieje więc coś takiego jak czas subiektywny. Każdy doświadczył przecież dłużących się w nieskończoność godzin nudy. Z drugiej strony tyle samo czasu może umknąć jak 5 minut, jeśli spędzamy go zajęci ciekawą pracą lub na przyjemnym spotkaniu z przyjaciółmi. Gdzieś usłyszałam, że ten czas wynudzony, przeciągnięty do granic nudą, zostanie nam z życia odjęty. A ten, który znika jak minuta wśród przyjemności – dodany. Oby tego drugiego było jak najwięcej;)
O indywidualnych wrażeniach upływania czasu mogą powiedzieć więcej psychologia i neurobiologia. Te dwie dziedziny zajmują się zarówno perspektywą mijających miesięcy i lat, jak i badaniem rytmu dobowego zwierząt i ludzi. Obecnie wiemy już, jakie części mózgu odpowiedzialne są za ten rodzaj percepcji. Jednak jej mechanizmy wciąż pozostają zagadką, mimo że badania i eksperymenty prowadzone są od XIX wieku. Za twórcę koncepcji wewnętrznego zegara uznaje się amerykańskiego badacza Hudsona Hoaglanda. Zauważył on, że kiedy jego żona miała gorączkę, wydawało jej się, że czas biegnie szybciej niż w rzeczywistości. Hoagland wyliczył, że 37 sekund według jego żony trwało tyle co minuta.
Wpływ temperatury ciała na poczucie czasu testował również Brytyjczyk dr Alan Baddeley. W trakcie dość kontrowersyjnego eksperymentu kazał uczestnikom pływać w morzu, gdy temperatura wody wynosiła zaledwie 4℃. Zmarznięci ochotnicy liczyli sekundy znacznie wolniej, niż wskazywał zegarek.
Obaj badacze wysnuli wniosek, że musimy mieć w ciele jakiś centralny czasomierz, którym można manipulować. I starali się badać dokładnie odchylenia naszych wrażeń od obiektywnego upływu czasu, mierzonego zegarem.
Czas osobisty
Bez wątpienia w naszym ciele tykają biologiczne zegary. Wpływ na ich rytm ma nasz puls, metabolizm czy hormony. Najnowsze badania przeczą jednak wspomnianej wcześniej teorii jednego wewnętrznego zegara. Co ciekawe stan naszego ciała nie ma też bezpośredniego przełożenia na subiektywne odczuwanie czasu. Podczas gdy naszym organizmom bliżej do 25-godzinnego cyklu dobowego (jest to kwestia indywidualna) za wrażenia związane z czasem odpowiadają zwoje podstawy mózgu, kora przedczołowa oraz móżdżek w czasie niezbadanych jeszcze do końca procesów. Co więc wiemy?
„Kiedy siedzisz z miłą dziewczyną przez dwie godziny, myślisz, że minęła ledwo minuta. Jednak kiedy siedzisz na rozgrzanym palniku przez minutę, wydaje ci się, że minęły dwie godziny”
– mawiał Albert Einstein, żartobliwie tłumacząc teorię względności czasu. Takie wrażenia psychologowie tłumaczą teorią uwagi. Według niej im bardziej skupiamy się na śledzeniu mijającego czasu, tym płynie on wolniej. Coś w tym jest, prawda? Wpatrując się uparcie w zegarek przez 2 minuty możemy przysiąc, że powinno ich minąć co najmniej 5.
Nie patrząc na niego wcale nagle umykają nam gdzieś całe godziny. Psychologowie mówią też o interesującym mechanizmie w długofalowym postrzeganiu czasu. Co ciekawe momenty, które jeszcze niedawno dłużyły nam się w nieskończoność, np. stanie w korku, już po tygodniach czy miesiącach we wspomnieniach skracają się. Natomiast pełen wrażeń wieczór, który minął nam w oka mgnieniu, widziany z perspektywy zyskuje na czasie (i wartości). Ma to związek z ilością wrażeń zmieszczonych w danej jednostce czasu.
Podobny mechanizm możemy zaobserwować w czasie pierwszego dnia wakacji czy urlopu. Zwykle mija on szybko, ale kładąc się do łóżka wieczorem w nowym miejscu, mamy wrażenie, że od wyruszenia z domu dzieli nas tak wiele. Wiedza ta pomaga nam prawidłowo zinterpretować złudzenia chorej żony Hudsona Hoaglanda i zmarzniętych pływaków w doświadczeniu dr. Alana Baddeleya. Pierwsza leżąc w łóżku nie miała zapewne zbyt wielu wrażeń, stąd przyspieszanie czasu (gdyby gapiła się w zegar byłoby zapewne odwrotnie). Natomiast osoby przebywające w zimnej wodzie skupiały się na nieprzyjemnych doznaniach, które bez wątpienia im się dłużyły.
Czas kontra wiek
Na koniec spróbujmy rozwikłać zagadkę dotyczącą szybkości umykania lat. Od dawna wiadomo, że im człowiek starszy, tym szybciej one lecą. Dlaczego? Za to wrażenie odpowiedzialna jest rutyna i przyzwyczajenie. Dzieciństwo i młodość upływają nam bowiem na doświadczaniu coraz to innych, nowych rzeczy. Pierwsze pocałunki, pierwsze imprezy czy pierwsze dni w pracy zapisują się w naszym umyśle wielością wspomnień, które, wypełniając czas, wydłużają go. Im jesteśmy starsi, tym więcej w naszym życiu rutyny, na którą mózg nie chce marnować miejsca, uznając, że nie ma czego wspominać. Stąd iluzja, że czasu było mniej i minął szybciej.
Warto zauważyć, że z wiekiem przyzwyczajamy się też do pewnych schematów i wprowadzamy własny rytm i rutynę. Na urlopie wybieramy więc te same knajpki, ścieżki czy leżaki. Stąd iluzja długich pierwszych dni wypoczynku, gdy wszystko jest nowe i stopniowego przyspieszania czasu, gdy już przyzwyczailiśmy się do nowych okoliczności. Eksperymenty naukowców, badających pamięć autobiograficzną, dowiodły dodatkowo istnienia tzw. wzgórza pamięci, czyli okresu, który pamiętamy najlepiej. Jest ono zarysowane najwyraźniej u 60-latków i dotyczy zwykle okresu od 15 do 25 roku życia, który obfituje w najwięcej wspomnień. Jak już wiadomo wpływ na to ma właśnie obfitość nowych doświadczeń i bodźców, a nie jakość naszej pamięci w tym wieku.
Jak uchronić się przed coraz szybszym mijaniem czasu? Sposoby są dwa. Po pierwsze ćwiczyć umysł i pamięć, aby zapisać w niej ze swego życia jak najwięcej, Po drugie łamać rutynę. Zmieniać otoczenie i własne przyzwyczajenia, aby mieć co wspominać na każdym etapie życia.
czas… pojęcie dość ciekawe.
Jak to z nim jest.
Niekiedy robię coś co wydaje się mi długo, a patrzę na zegarek i jest tylko 5 minut do przodu. Niekiedy robię coś a jest już godzina- może i dwie. i to samo dotyczy leżenia, siedzenia itd.
24 godziny to tak dużo a zarazem tak mało.
pozdrawiam.
wiemy, że jedno się zmienia- czas…
Dopiero teraz, po 30 zaczynam doceniac kazda chwile i nie moge sie pogodzic, ze tak szybko mi czas zacza leciec…a tyle jeszcze mam i chce zrobic.
Czas jest trudny to zdefiniowania. Jedno jest pewne, zawsze jest go za mało..
Świetny tekst 🙂 Bardzo skłaniasz do refleksji…
Mnie czas ucieka zdecydowanie za szybko. Każdego dnia mam poczucie, że na coś ważnego zabraknie mi czasu…
Fantastyczny, niesamowicie ciekawy wpis. I pięknie napisany.
Ale oczywiście najważniejsza i najcenniejsza puenta. Dzięki Tobie postanawiam wrócić do pisania pamiętnika (a w zasadzie dziennika), by nawet, jeśli pamięć zacznie szwankować, przypominać sobie o różnych momentach.
Pozdrowienia!
Miałem to szczęście, że poznałem na swojej drodze prawdziwego kolekcjonera wspomnień, który nauczył mnie jak żyć tu i teraz, przechowując i korzystając jednocześnie ze wspomnień. Z życia trzeba korzystać tak, żeby nie było zwykłych chwil.
Moimi motylami czasu są zdjecia i filmiki ale ciagle mi czasu brakuje na wiele rzeczy ta codziennośc i obiowiązki.