Strona głównarozrywkiSTARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię

STARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię

Artysta? Gwiazda? Nonkonformista? Libertyn? Wizjoner? Innowator? Odkrywca? Mecenas? Biznesmen? Chciałoby się powiedzieć, że był wszystkim naraz, a jednocześnie, że żadne z powyższych nie wystarczy, by go w pełni przedstawić. Z pewnością człowiek, który zachwycał i inspirował od początku swojej bujnej kariery, niezniszczalna ikona muzyki, mody, szyku, sceny. Twórca, który nie bał się pracować z nikim – ani z Iggy Popem, ani z Freddiem Mercurym, ani z Johnem Lennonem. Starman. Ziggy Stardust. The Dame. The Thin White Duke. The Man Who Sold The World. 140 milionów płyt na całym świecie. Symbol androgenicznego piękna.
10 stycznia 2016 roku pożegnaliśmy Davida Bowiego, legendę muzycznego świata. Trzeba przyznać, że świat bez niego nigdy nie nadrobi już takich przebojów, kostiumów, obyczajowych objawień, euforii pokoleń, skrajnych emocji, które potrafi wywołać jeden człowiek przy mikrofonie. Paul Trynka przyjął na barki wyzwanie literackiego podsumowania tak obfitego we wszystkie sukcesy życia. Już we wstępie czytamy: „Jest stara fala, jest nowa fala i jest David Bowie”. Nie sposób się nie zgodzić. Był zarówno „absolute beginner”, nowatorem, skandalistą, ale także „majorem Tomem”, wysublimowanym, ciepłym, cholernie kreatywnym artystą.
Jest to prawdziwy cymes dla fanów Bowiego, gratka dla fanów rocka, a dla żółtodziobów także niesamowita okazja do refleksji nad obecnym rynkiem muzycznym. Poznajemy Davida jako małego chłopca, żyjącego w szarej Anglii pooranej bombowymi lejami, ale w miarę przyglądania się, patrzymy, jak rozwija skrzydła, aż z niedowierzaniem wstrzymujemy wdech, gdy zaczyna szybować. Dowiadujemy się o tym, jak jeden występ – zaśpiewanie utworu „Starman” w pstrokatym, błyszczącym stroju, obejmując akompaniującego kolegę, wzbudziło miłość pokoleń i zszokowało znormalizowane społeczeństwo.
Niesamowicie trudno jest opisywać legendy tak, aby nie wszczynać gloryfikacji, nie stawiać żadnych pomników, nie egzaltować się każdym ich poczynaniem i jednocześnie nie przesadzać, zabierając się za sztampową laurkę, czy umniejszoną formę biograficzną typu „żył, był, został legendą, umarł”. Paul Trynka złożył hołd największemu artyście XX wieku bez zbędnych przegięć, ale także bez niedociągnięć i tuszowania bolesnych porażek.
Polecam książkę każdemu, kogo postać Bowiego interesuje, bowiem zawiera ona wszystko, co chcielibyście wiedzieć, a także fascynuje podwójnie, gdyż okraszona jest wieloma zdjęciami z różnych etapów jego rozwoju. Warto obserwować jego ewolucję i odnieść ją do siebie. Uświadamiamy sobie wtedy, że nigdy go nie dościgniemy. Do końca trwania wszechświata nie urodzi się już druga osoba, która mogłaby powtórzyć, a już co dopiero przebić jego popularność.
I’m not a film star. I’m not a marvel star. I’m not a pop star. I’m a blackstar.


/tekst gościnny autorstwa anonimowego fana Davida Bowiego




Poprzedni artykuł
Następny artykuł
ZOBACZ TAKŻE

9 KOMENTARZE

  1. Biografie nie należą do mojego ulubionego gatunku, więc raczej ciężko mnie przekonać. Twoja recenzja rozbudziła trochę moją ciekawość, bo muzykę Bowiego lubię i od czasu do czasu się w niej zanurzam. Cóż, może któregoś razu natknę się gdzieś na tę książkę, przypomnę sobie tę recenzję i sięgnę po egzemplarz 😉

NAJPOPULARNIEJSZE

ŚWIEŻE KOMENTARZE